poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 5

Lily przysiadła na parapecie Hogwardzkiego okna nie przerywając rozmyślań. Oczami wyobraźni widziała Jego uśmiech, Jego oczy i te Jego rozczochrane, kruczoczarne włosy.  Uśmiechnęła się do siebie delikatnie, obierając głowę o ceglany mur. Po chwili usłyszała ciche chrząknięcie obok swojego lewego ucha. Gwałtownie odwróciła głowę w tamtą stronę i dosłownie zaraz przed swoją twarzą ujrzała duże, czekoladowa oczy, które jak zwykle tryskały radosnymi iskierkami.

-Boże, James ! Czy ty chcesz żebym ja zawału dostała ?! - Teatralnie złapała się za serce, krztusząc się ze śmiechu.

-Może – odparł chłopak z uśmiechem. Po chwili dodał – A Panią, Piękna Pani co sprowadza o tak wczesnej porze na korytarze naszego przepięknego zamku ?

Lily uniosła brwi.

-Od kiedy jesteś taki nonszalancki, Przystojny Panie ?


-Chyba od zawsze – powiedział wzruszając ramionami. Po chwili dodał – Uważasz, że jestem przystojny ?

Rudowłosa pacnęła go lekko w ramię.

-Może- uśmiechnęła się do niego delikatnie. Zmarszczyła brwi – Wiesz,  przypadkiem która godzina ? 

Brązowooki spojrzał na zegarek.

-Jest za piętnaście ósma – stwierdził.

-Już ??? - Lily otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.- Jak wychodziłam z wieży Gryffindoru, było wpół do siódmej. Jak ten czas szybko leci...

-To co, zbieramy się już na śniadanie ?- zapytał Potter wyciągając do niej rękę, by pomóc jej zejść z parapetu.

-My ?- Zapytała z rozbawieniem panna Evans.

Gdy chłopak przytaknął, kiwnęła ledwo zauważalnie głową i złapała go za rękę.

-Z chęcią.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`





Dorcas i Syriusz byli tak podobnymi do siebie osobami, że dla niektórych wydawało się to aż niemożliwe. On, wyniosły casanova, który nie potrafił usiedzieć w miejscu. Ona, przepiękna 'księżniczka', która zamiast siedzieć nad książkami wolała potrenować Quiditcha ze swoim chłopakiem. On, który codziennie rano wstawał przed lustrem by 'ułożyć włosy' (czyt: machnąć różdżką, by  niesforne kosmyki ułożyć do jednej, nonszalanckiej fryzury). Ona, która dbała bardziej o wygląd niż niejedna dziewczyna-barbie. Nigdy jednak nie nakłada tony tapety na twarz. Mimo to oboje nie byli rozpieszczeni. Ani trochę. Niż o własny wygląd i uznanie stokrotnie bardziej obawiali się, czy ich przyjaciele i najbliższa rodzina byli bezpieczni. Byli w stanie oddać własne życie w imię dobra.

Ale nie tylko charakter ich łączył. Wyglądali bardzo podobnie. Lekko opalona skóra, jasno niebieskie oczy, o ciemnej oprawie. Oboje byli bardzo wysocy, bowiem Dorcas miała 177, a on 191 cm wzrostu. Oboje mieli falowane, czarne włosy, tyle że, dziewczynie one sięgały do pasa, a chłopakowi- do ramion. Oboje byli szczupli i wysportowani.

Po prostu identyczni.

Black i Meadowes szli szkolnymi korytarzami kierując się w stronę Wielkiej Sali. Syriusz spojrzał na swoją dziewczynę z czułością. To, co mu przed chwilą mu powiedziała... było aż straszne ! Tyle osób w jej rodzinie rodziło się w każdym pokoleniu, a musiało trafić akurat na nią ! Mógł to być jej starszy brat, ale trafiło na nią. Dorcas nienawidziła swojej przypadłości, ale była wdzięczna, że padło na nią, a nie na Kyle'a. Nie chciała go stracić.

Syriusz westchnął i mocniej ją uścisnął. Wpatrywał się w jej czarne włosy, zastanawiając się, jak to jest możliwe, że tak mocno ją kocha....

~~~~ -~~~~~~


-Drodzy uczniowie !- ze stołu nauczycielskiego dobiegł głos Dyrektora szkoły, uciszając całą salę- Zanim zabierzecie się za nasze pyszne śniadanko, prosiłbym opiekunów poszczególnych domów, o rozdanie planów zajęć na cały tydzień, który będzie obowiązywać od dnia dzisiejszego do końca tego roku szkolnego. Nie wliczając oczywiście świąt i dni wolnych. Przypominam, że za tydzień odbędą się 'castingi' do drużyn Quiditcha !

Gdy Profesor Dumbledore zakończył swoją przemowę, na sali znowu wybuchł gwar. Nie zabrakło go oczywiście przy stole Gryfonów.

-W tym roku znowu jestem kapitanem w drużynie Gryfonów- powiedział zadowolony z siebie pan Potter.

-A my, z Remusem jesteśmy prefektami naczelnymi i się nie chwalimy- powiedziała Lily pokazując mu język.

James przewrócił oczami.

-Lepiej być kapitanem drużyny.
-Nie prawda.
-Prawda !
-Nie... lepiej być prefektem naczelnym !
-Prawda... Ej ! Nie prawda !
-Sam przyznałeś, że tak !
-Nie-e !
Niestety ich skromną wymianę zdań przerwała McGonnagal, z Planami zajęć.


…..........................................



Przepraszam, przepraszam, przepraszam ! Ostatnia notka ( nie licząc tej dodatkowej ) pojawiła się dość dawno. Niestety nie miałam weny. A teraz (gdy to piszę) nie mam neta, bo mój durny komp nie może go złapać. Cóż będę musiała zgrać tę notkę na pen drive'a i wtedy wrzucić z kompa mamy ;\

3 komentarze:

  1. Biedna Dorcas;( Super, że tak się kochają i tak do siebie pasują ;)
    Ah, Lily i James są nieziemscy!
    Czekam na więcej,
    Lilka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominowałam cię do LIEBSTER BLOG AWARD

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm... Ciekawe jaką ,,przypadłość" ma Dorcas. Zdaję mi się nie wiem czemu, że jest wilkołakiem. Tak, tak głupia ja! Bo przecież miałaby blizny a o tym Autoka nie wspominała. Więc co...
    Gorąco pozdrawiam Amelia

    OdpowiedzUsuń